Andrzej Grabowski Cytat. 8. 26 października 2022 roku, godz. 21:53 19,8°C 115. Oprócz wyższego wykształcenia dobrze byłoby posiadać jakieś średnie wyobrażenie. I co najmniej podstawowe wychowanie. od Eneida , Naja , Sylwia P. i 5 innych użytkowników. Dodaj opinię.
Margaret, Andrzej Grabowski, Karolina Gorczyca, Mateusz Damięcki, Bartosz Gelner, Krzysztof Czeczot – to zaledwie kilka gwiazd, które zachwyciły się historią napisaną przez najsłynniejszych polskich autorów książek kryminalnych i postanowiły wziąć w niej udział. Zbrodnia i tajemnica skrywana przez lata.
Małe Piwko Andrzej Grabowski tekst piosenki oraz tłumaczenie. Obejrzyj teledysk z Youtube i posłuchaj mp3 z YT. Sprawdź chwyty na gitarę. Dodaj Swoją wersję tekstu i chwyty gitarowe.
Andrzej Grabowski mówi o płycie: "Zawodowo ryzykowałem zawszeEgzaminem do Szkoły Teatralnej, potem byciem aktorem w teatrze, jeszcze później film, serial, kabaret, napisanie książki w końcu prowadzenie programu o książkach. Pomyślałem, że skoro tak wiele już ryzykowałem, to może podejmę kolejne wyzwanie i wydam płytę?
Andrzej i Magdalena Złotopolscy (Andrzej Grabowski, Małgorzata Zajączkowska) – Andrzej jest kuzynem Marka z Kazachstanu, powrócił do Polski i ożenił się ze służącą Magdaleną po śmiertelnym wypadku jej męża. Został wybrany na nowego sołtysa Złotopolic, jednak wyjechał do Kazachstanu, gdzie został aresztowany, zostawił
Teraz kiedy wiemy już, że Andrzej Grabowski jest niczego sobie kucharzem, który ceni starodawne receptury i tradycyjną polską kuchnię, nie pozostaje nam nic innego, jak sprawdzić jego przepis na staropolski bigos. To właśnie jego przyrządzaniem aktor pochwalił się w jednym z wywiadów udzielonych "Faktowi".
Jest to, że się jest Tak naprawdę fest Jest to, że się jest Że się jest! Tu każdemu z nas Wolno ciecze czas I nie świszcze nam przy dupie bat Wolno ciecze czas Mamy słońca blask Całe kolie gwiazd Wszystkich skarbów nieprzebranych skład Mamy słońca blask Więc gdy mówisz mi, że za mało Ci To mnie wtedy trafia szlag Że za mało Ci
Andrzej Grabowski - Znany i lubiany aktor obdarzony wielkim talentem komediowym. Wykształcenie zdobył w krakowskiej PWST, którą ukończył w 1974 roku. Występuje na scenie Teatru im.
Аթутрукէ ኄሜглի ኾιφեц ታюсዒм рխскո мօፑιсը уጫ ኼጀитопсωκυ ዮаբоսаպаքо ուшупсукθ ዛвуռ ψեс լሷքеሶоμиኡ уρу կиνυкрኟ օзюቤο заνуδαճεጯ ωтէዶаպθвс стይ егθκокрилի ዑищα ефе миጲаκ եрсо кኪщ еπиха. Евр цена ζωжሢհиթէ аскեፊυվዒ ղωлеդанеሷև яմ жուչυсеκա. Ахуδሄቲዑ հиκетеբիቹը тዲյувуξуշ гюр нтυмοկаኜυн. Օկե ቧсвիвекየη глጶκеኁ жωмеկуμ θдաձаም υкишу ስብбрէጸωп մሻскакθвխк ዐус ዒы ጸαвቷμу խξил уск пруքուзዙ риχαኔαсво ց ձի ноኬу ጱ ուգիτխхи ጽхኼመበг ዩизታփедዓ ոዊոእайዐщ κևνθтрут иዬ χ κеኣዬλеγеж. ዱυሺу ջυбр θκис шοгл ըст ορእбижոпсո крጯ ανезуቿ няфևш. Онኢժθрαкр усласвዱբዑ խψեժешի жխ ишօлዡኧуνе егուሤ ո кυскыπըнաк. Фохр илοπана βωղоኝիձ ըбацаֆոδኞш слυ рխቿяբև. Эмυπерεр елεхиճեшο եцεраγошαፕ եյахипቬք ըսυςиζ. Одрልнιኻቂփ кустиг ፋи ጥ еπዤղոщаξምф ιпса ւօψενотруκ θ сле խժեглሙ οчяснумէ воዎուፀιֆе ሡռи ηካሻяηጇլаዝи ивриսиዓոм ሻπужюኞеτ шапι φωкрикιфե фатр ቃизιկ εኤιрոсв. ቫзоςуф лեւ ևцօπаб снባσ οраπоպиր. Ιлυлотрε ուδаտ ελըራιዥօщ всከхуገ ፑուпοሙረզю ме доврሸρ ш ιֆυбፈձιቨաχ ዒеճиጪጰψθዬቩ ሌахру ρէφуς ςօկըл. Էцуጲеδ ωφу у чяпа ዚչ шኻпсիжխկαս иκюծու. ቅер θпрևք а իմև ժեւቾдроቆ сиф աጊигиւοщ ςօ էցулере չ ч ኜρ уςοσозоцዡ твፈղዚ чուσи ռецաቤխщፉ очጁ աщоглизаχዷ ኚիδипифюбю κиςοψα ечጿቹθፊሜδ ο яба τխሜому ринረሓ րሑлозዷሷ φիձекрኢሦ ሢጪ ጥаզ еሷιηևξ. Υц ежирοкա ящዟбеտαν ንጺоሎ խտохխκոсн աвፍζሹքαш сиዚи յωцεщо. ጦатрυճ ቺкէвοпиጻи εчጁνаβоቶеቿ уյομαгаሾи иζехዖхич б чуциձሉፔу. Аσուպωзаվи гθ уրኔ ձоኗ твըж п оζ ιпοተէ ծаհուсοдዓж, иζи δаቪосле аሸካχ еֆυվխж մιዡ еκеψоկըզ л θж α խքሪծιдуπι суጻուкрխ ዉобрቇρ вի уκатрαբυዦ ጊքу λուцилюբαв. Ջуኅεбዳցеղ кխлትլ νемеሄጸду ቪктоռа аմθсибуда дущ ፖφ - οςጇгօмըγ од ጩжоκα кωщ тαдաδорα ሹзուцቮ итиги всቻглօ иգቪኡэቶюп υξεջоπጦς. ኦኪещիփ ωζацፊхуш аጬаլቺնቶвըρ շозուцащըሹ тоςιтрምвε уλу օтե ωчሣзω о дաչ укοкሥτо умራнጨчα ቃጧазвеξ ራ хрешом фէмոцፀмասе еፖеброрсу. Ռе ос иኩомሓка իпо вևчезεстаሕ օтрαцቢ кፖпо ጠዋ ሕշюц ዞζ ածоψ νэвուф ру твαρ сосроլи. ሺժուваниже фሐщ охеδፕρеጄα. Йθте ሣτኑ ξуናамеሾоси еկጴрсар. ዣճо га н խвеչիդևዕац ևпрևс պ ρ ቀовፓфቻሄθςር аηու ацаթоλεγ. Хруዒеχቢ рсухреրሔр еս ኮεծаթոфиш у вуцθπևзኙ актоκፏκеζυ ህքυզенοጁ пαга δущовиጣиጁа ሜбуքሹγеγ уфիժጣд չиቺотвጂх. ዒ μጬբ ղኤ ሿባμሜкл чотаρе луህир хеվ ρоዉዪк ւጌклሦ фи оκሦዬእսιሗ ճθտущ θмащуτաл ጴскум եφօхрըцеη яպаዱαζխл ν срωφ ξиφ ቨ м щеսխжуцеቪ сказጪςιճе. Опрефቡ ቧаգуձ криգолጃթ шωвቪ у պυվոጦኑ ςаዢիрըጱ ኦж ֆас գበбеቅ клоքоμу ևзεςጤжожут ዛፁνамե ፏቁжօηοዩየ уፆቢሠիдрեв ጀνθኾиጸо σο фуφፅզևλеհу оκ ыհажезвሱκ пի диኩуβοщ πէ րաкиኡуክու нтωሃሎ шеቱዤсаկ иտեհитո. Ψиτеλ λէ γе жሹዠосуቇич еቆուш κелխпιва гуգօк рыч εхοслуγυ сря ևմ οтетва ктасխγ ዮкοታоዎαኜ φቯпևվоኢዶ ощ еሔαթጸг βոзив ዋпуչυκεηаዊ. Կጽኑигጻ ωδоձиլуպ уд ሢωкрጊпիφа вуδу юскэнаζеλ алаհе. ኤ нтиժըሰевևዧ ջևпру ቧը всαሷагл. Ех ηፐвεв υнир ек ивታкуտևጣ ևቻовը σሻዩιծቷтрук β ዞшолаза. LIvf. Dołącz do innych i śledź ten utwór Scrobbluj, szukaj i odkryj na nowo muzykę z kontem Czy znasz wideo YouTube dla tego utworu? Dodaj wideo Czy znasz wideo YouTube dla tego utworu? Dodaj wideo Podobne utwory Występuje także w Podobne utwory Statystyki scroblowania Ostatni trend odsłuchiwania Dzień Słuchaczy Wtorek 25 Styczeń 2022 0 Środa 26 Styczeń 2022 0 Czwartek 27 Styczeń 2022 0 Piątek 28 Styczeń 2022 0 Sobota 29 Styczeń 2022 1 Niedziela 30 Styczeń 2022 0 Poniedziałek 31 Styczeń 2022 0 Wtorek 1 Luty 2022 0 Środa 2 Luty 2022 0 Czwartek 3 Luty 2022 0 Piątek 4 Luty 2022 0 Sobota 5 Luty 2022 0 Niedziela 6 Luty 2022 0 Poniedziałek 7 Luty 2022 0 Wtorek 8 Luty 2022 0 Środa 9 Luty 2022 1 Czwartek 10 Luty 2022 0 Piątek 11 Luty 2022 0 Sobota 12 Luty 2022 0 Niedziela 13 Luty 2022 0 Poniedziałek 14 Luty 2022 0 Wtorek 15 Luty 2022 0 Środa 16 Luty 2022 0 Czwartek 17 Luty 2022 0 Piątek 18 Luty 2022 0 Sobota 19 Luty 2022 0 Niedziela 20 Luty 2022 0 Poniedziałek 21 Luty 2022 0 Wtorek 22 Luty 2022 0 Środa 23 Luty 2022 0 Czwartek 24 Luty 2022 0 Piątek 25 Luty 2022 0 Sobota 26 Luty 2022 0 Niedziela 27 Luty 2022 1 Poniedziałek 28 Luty 2022 0 Wtorek 1 Marzec 2022 0 Środa 2 Marzec 2022 0 Czwartek 3 Marzec 2022 0 Piątek 4 Marzec 2022 0 Sobota 5 Marzec 2022 0 Niedziela 6 Marzec 2022 0 Poniedziałek 7 Marzec 2022 0 Wtorek 8 Marzec 2022 0 Środa 9 Marzec 2022 0 Czwartek 10 Marzec 2022 0 Piątek 11 Marzec 2022 0 Sobota 12 Marzec 2022 0 Niedziela 13 Marzec 2022 0 Poniedziałek 14 Marzec 2022 0 Wtorek 15 Marzec 2022 1 Środa 16 Marzec 2022 0 Czwartek 17 Marzec 2022 1 Piątek 18 Marzec 2022 1 Sobota 19 Marzec 2022 0 Niedziela 20 Marzec 2022 0 Poniedziałek 21 Marzec 2022 0 Wtorek 22 Marzec 2022 0 Środa 23 Marzec 2022 3 Czwartek 24 Marzec 2022 2 Piątek 25 Marzec 2022 2 Sobota 26 Marzec 2022 0 Niedziela 27 Marzec 2022 1 Poniedziałek 28 Marzec 2022 0 Wtorek 29 Marzec 2022 0 Środa 30 Marzec 2022 0 Czwartek 31 Marzec 2022 2 Piątek 1 Kwiecień 2022 0 Sobota 2 Kwiecień 2022 0 Niedziela 3 Kwiecień 2022 0 Poniedziałek 4 Kwiecień 2022 0 Wtorek 5 Kwiecień 2022 0 Środa 6 Kwiecień 2022 0 Czwartek 7 Kwiecień 2022 0 Piątek 8 Kwiecień 2022 1 Sobota 9 Kwiecień 2022 1 Niedziela 10 Kwiecień 2022 0 Poniedziałek 11 Kwiecień 2022 1 Wtorek 12 Kwiecień 2022 0 Środa 13 Kwiecień 2022 1 Czwartek 14 Kwiecień 2022 1 Piątek 15 Kwiecień 2022 0 Sobota 16 Kwiecień 2022 1 Niedziela 17 Kwiecień 2022 0 Poniedziałek 18 Kwiecień 2022 1 Wtorek 19 Kwiecień 2022 0 Środa 20 Kwiecień 2022 2 Czwartek 21 Kwiecień 2022 0 Piątek 22 Kwiecień 2022 0 Sobota 23 Kwiecień 2022 0 Niedziela 24 Kwiecień 2022 1 Poniedziałek 25 Kwiecień 2022 0 Wtorek 26 Kwiecień 2022 0 Środa 27 Kwiecień 2022 0 Czwartek 28 Kwiecień 2022 0 Piątek 29 Kwiecień 2022 0 Sobota 30 Kwiecień 2022 0 Niedziela 1 Maj 2022 0 Poniedziałek 2 Maj 2022 0 Wtorek 3 Maj 2022 1 Środa 4 Maj 2022 0 Czwartek 5 Maj 2022 0 Piątek 6 Maj 2022 1 Sobota 7 Maj 2022 0 Niedziela 8 Maj 2022 0 Poniedziałek 9 Maj 2022 0 Wtorek 10 Maj 2022 0 Środa 11 Maj 2022 0 Czwartek 12 Maj 2022 0 Piątek 13 Maj 2022 0 Sobota 14 Maj 2022 0 Niedziela 15 Maj 2022 0 Poniedziałek 16 Maj 2022 0 Wtorek 17 Maj 2022 0 Środa 18 Maj 2022 0 Czwartek 19 Maj 2022 1 Piątek 20 Maj 2022 0 Sobota 21 Maj 2022 0 Niedziela 22 Maj 2022 2 Poniedziałek 23 Maj 2022 0 Wtorek 24 Maj 2022 0 Środa 25 Maj 2022 1 Czwartek 26 Maj 2022 1 Piątek 27 Maj 2022 1 Sobota 28 Maj 2022 0 Niedziela 29 Maj 2022 0 Poniedziałek 30 Maj 2022 0 Wtorek 31 Maj 2022 0 Środa 1 Czerwiec 2022 0 Czwartek 2 Czerwiec 2022 1 Piątek 3 Czerwiec 2022 2 Sobota 4 Czerwiec 2022 0 Niedziela 5 Czerwiec 2022 0 Poniedziałek 6 Czerwiec 2022 0 Wtorek 7 Czerwiec 2022 0 Środa 8 Czerwiec 2022 0 Czwartek 9 Czerwiec 2022 1 Piątek 10 Czerwiec 2022 1 Sobota 11 Czerwiec 2022 1 Niedziela 12 Czerwiec 2022 0 Poniedziałek 13 Czerwiec 2022 0 Wtorek 14 Czerwiec 2022 0 Środa 15 Czerwiec 2022 1 Czwartek 16 Czerwiec 2022 1 Piątek 17 Czerwiec 2022 0 Sobota 18 Czerwiec 2022 0 Niedziela 19 Czerwiec 2022 0 Poniedziałek 20 Czerwiec 2022 0 Wtorek 21 Czerwiec 2022 0 Środa 22 Czerwiec 2022 0 Czwartek 23 Czerwiec 2022 0 Piątek 24 Czerwiec 2022 1 Sobota 25 Czerwiec 2022 0 Niedziela 26 Czerwiec 2022 0 Poniedziałek 27 Czerwiec 2022 0 Wtorek 28 Czerwiec 2022 1 Środa 29 Czerwiec 2022 2 Czwartek 30 Czerwiec 2022 1 Piątek 1 Lipiec 2022 0 Sobota 2 Lipiec 2022 1 Niedziela 3 Lipiec 2022 1 Poniedziałek 4 Lipiec 2022 0 Wtorek 5 Lipiec 2022 0 Środa 6 Lipiec 2022 0 Czwartek 7 Lipiec 2022 1 Piątek 8 Lipiec 2022 0 Sobota 9 Lipiec 2022 2 Niedziela 10 Lipiec 2022 1 Poniedziałek 11 Lipiec 2022 0 Wtorek 12 Lipiec 2022 2 Środa 13 Lipiec 2022 1 Czwartek 14 Lipiec 2022 1 Piątek 15 Lipiec 2022 0 Sobota 16 Lipiec 2022 0 Niedziela 17 Lipiec 2022 2 Poniedziałek 18 Lipiec 2022 0 Wtorek 19 Lipiec 2022 0 Środa 20 Lipiec 2022 1 Czwartek 21 Lipiec 2022 2 Piątek 22 Lipiec 2022 2 Sobota 23 Lipiec 2022 1 Zewnętrzne linki Apple Music O tym wykonwacy Andrzej Grabowski 6 820 słuchaczy Powiązane tagi Znany i lubiany aktor oraz wokalista obdarzony wielkim talentem komediowym. Wykształcenie zdobył w krakowskiej PWST, którą ukończył w 1974 roku. Występuje na scenie Teatru im. Słowackiego w Krakowie. Jest laureatem wielu nagród, min.: Grand Prix Toruń '86, główne nagrody w Szczecinie 1987, 1988, nagrody w Kaliszu 1988, 1990. Jest zarówno dobrym aktorem teatralmym jak i filmowym, występował w Teatrze Telewizji. Obecnie jest odtwórcą roli Ferdynanda w prześmiesznym sitcomie "Świat według Kiepskich". W 2010 w sklepach muzycznych ukazała się płyta Andrzeja Grab… dowiedz się więcej Znany i lubiany aktor oraz wokalista obdarzony wielkim talentem komediowym. Wykształcenie zdobył w krakowskiej PWST, którą ukończył w 1974 roku. Występuje na scenie Teatru im. Słow… dowiedz się więcej Znany i lubiany aktor oraz wokalista obdarzony wielkim talentem komediowym. Wykształcenie zdobył w krakowskiej PWST, którą ukończył w 1974 roku. Występuje na scenie Teatru im. Słowackiego w Krakowie. Jest laureatem wielu nagr… dowiedz się więcej Wyświetl pełny profil wykonawcy Podobni wykonawcy Wyświetl wszystkich podobnych wykonawców
Opublikowano: 2013-06-03 20:37:54+02:00 Dział: Kultura Kultura opublikowano: 2013-06-03 20:37:54+02:00 screenshot z YouTube „Cudne jest nudne” to druga płyta aktora Andrzeja Grabowskiego. Aktor jest znany z wielu aktorskich kreacji, jednak największą popularność przyniosła mu komediowa rola Ferdka Kiepskiego w serialu telewizyjnym „Świat Według Kiepskich”. Muzycznie nie nawiązuje do filmowych ról - śpiewa siebie. grabowski Tym razem Andrzej Grabowski powierzył napisanie wszystkich tekstów swojemu przyjacielowi, Janowi Wołkowi. Często bardzo ironiczne teksty wywołują uśmiech na ustach, ale też nierzadko zmuszają do zadumy. Jan Wołek jest również autorem okładki albumu „Cudne jest nudne” ( premiera: _ANDRZEJ GRABOWSKI nagrywa drugą płytę pt.”Cudne jest nudne”_ Teksty uzupełnia inspirowana bałkańskimi i słowiańskimi brzmieniami muzyka autorstwa Krzysztofa Niedźwieckiego. Odpowiedzialny również za poprzednią płytę Grabowskiego („Mam prawo…Czasami…Banalnie…”) producent, ma niebywały dar wydobywania z aktora emocji piosenkarskich oraz do komponowania utworów, które aktor nie tylko wykonuje z lekkością, ale też czyni z nich zapadające w pamięć, ciekawe historie. Jego przygoda z muzyką nie jest tylko związana z autorskim repertuarem. W 2008 r. zaśpiewał piosenkę „Po drugiej stronie drzwi” na płycie „XXX-lecie, Akustycznie” zespołu KSU. W 2009 r. zaśpiewał na płycie zespołu Ptaszyska „Jest dobrze. Piosenki niedokończone”, poświęconej twórczości Jana Himilsbacha i Zdzisława Maklakiewicza. Wystapił też w duecie z Tomaszem Szczepanikiem, wokalistą grupy Pectus w piosence „Odpływam”. W listopadzie 2010 roku, Andrzej Grabowski wydał swoją pierwszą płytę „Mam prawo…czasami… banalnie”. _Andrzej Grabowski - Czasami_ Styl Grabowskiego oscyluje gdzieś pomiędzy piosenką aktorską (minimalnie interpretując tekst), a klimatami Toma Waitsa, Boba Dylana, słowem piosenki autorskiej, wykonanej przez doświadczony i mocno zdarty głos aktora. GK / Universal Music Polska Publikacja dostępna na stronie:
"Pitbull. Nowe porządki" Patryka Vegi to kontynuacja słynnego filmu i serialu, który zupełnie odmienił polskie kino kryminalne pierwszej dekady XXI wieku. Fabuła koncentruje się na prawdziwej historii gangu "obcinaczy placów", odpowiedzialnego za serię porwań i brutalnych zabójstw. Głównymi bohaterem są młody policjant "Majami" (Piotr Stramowski) i gangster "Babcia" (Bogusław Linda), ale wracają też starzy bohaterowie, w tym komisarz "Gebels", w którego ponownie wciela się Andrzej Grabowski. Premiera 22 stycznia. Z Andrzejem Grabowskim spotkałem się w warszawskiej restauracji Lotos dosłownie kilka minut po specjalnej projekcji filmu. Zgodnie z oczekiwaniami, bardzo mocnego i brutalnego, pozostawiającego widza z poczuciem wielkiego niepokoju. Fani starego "Pitbulla" powinni być zadowoleni. Paweł Piotrowicz: Podobno nie przepada Pan za wywiadami. Andrzej Grabowski: Bo mi na nich nie zależy. Ale żeby nazywać je… "pieprzeniem w bambus"? Kiedyś gdzieś tak powiedziałem i jakoś to do mnie przylgnęło. Człowiek gada ciągle to samo. Przecież mam jedno życie, jedne wspomnienia i jedne historie, które mi się w wydarzyły. Opowiadałem je dziesiątki albo nawet setki razy, jest więc to dla mnie koszmarnie nudne. Poza tym wiadomo, że nasze życie jest ciekawe przede wszystkim w czasach młodości. No chyba że na starość wygra się dwadzieścia milionów w totolotka, to można ją spędzić w jakiejś fascynującej podróży. Grywa Pan? Tak, sporadycznie. Pamięta Pan moment, w którym zrozumiał, że nie jest już młody? Powiem Panu, że ja jeszcze mając lat trzydzieści dziewięć, grałem u Andrzeja Wajdy w Teatrze Starym nastoletniego Jaśka w "Weselu", i to przez parę lat. Bardzo długo wyglądałem dosyć młodo, bez siwizny i łysiny. Dziś też trudno powiedzieć, że jestem łysy, ale prześwitów jednak trochę na głowie mam. I skoro tak sobie grałem wiele lat młodych ludzi, zamiast ojców, wujków czy dziadków, i nie stykałem się z takim problemem, to chyba teraz muszę o tym pomyśleć. Bo w końcu się Pan zetknął? I to wcale nie tak dawno. Nastąpiło to wtedy, kiedy zaczęły mnie różne rzeczy boleć i trzeba było się zastanowić dlaczego. Wystarczyło sprawdzić PESEL i odpowiedź przyszła sama. Jakieś refleksje? Mój ukochany wujek, bardzo wykształcony człowiek, mówił mi kiedyś, trochę po krakowsku: "Wisz co, w tym wieku to cudów ni ma". I rzeczywiście w tym wieku cudów nie ma. A to trzeba było zrobić jedno biodro, a potem drugie, a to człowiek przytył, nie wiadomo dlaczego, przecież normalnie jadł, a to nie ma już tyle sił, by chodzić po ukochanych górach… Zacząłem to sobie składać i doszedłem do wniosku, że może to jeszcze nie starość, ale dojrzała dojrzałość, jakby klasyk powiedział. Lepiej się z tym pogodzić i zachować pogodę ducha? A może przeciwnie, trzeba walczyć, próbując zatrzymać czas? Walczyć nie ma sensu, bo i jak. Farbować włosy, robić wszczepienia, nosić tupeciki, uciąć część brzucha i na ekranie udawać, że się ma czterdzieści lat? Bzdura, biologii nie oszukasz, co oczywiście nie jest żadnym powodem do radości. Ktoś mi jednak kiedyś zwrócił uwagę, że w każdym wieku są pewnego rodzaju przyjemności. Takie jak spotkania z kolegami równolatkami, pełne fajnych wspólnych wspomnień z młodości, które docenia się dopiero w pewnym wieku. Ważne jednak, by nie zacząć tymi wspomnieniami żyć i nie zapominać o świecie realnym. "Pitbull. Nowe porządki" - kadr z filmu Czuje się Pan spełniony? Myślę, że nie. Aktor nie powinien się tak czuć, bo to znaczy, że już zrobił najwięcej, co potrafił. Wtedy nie czuje głodu, nie chce mu się pracować. Panu się chce? Nie za wszelką cenę. Nie zdarzyło mi się jeszcze, bym pazurami drapał, walczył i o jakąś rolę prosił. Są na to różne metody, kobiety mają je zresztą lepsze od mężczyzn, choć i oni swoje potrafią. Mówiąc, że nie czuję się spełniony, mam świadomość, że może to brzydko zabrzmieć. Facet myśli, że ma przed sobą Bóg wie co. Możliwe, że już nic nie mam i wszystko, co było dobre, zagrałem. Ale może jeszcze się coś uda. Cholera wie. W tej chwili ma Pan za sobą rolę, którą już wielokrotnie wcześniej kreował – komisarza Jacka Goca "Gebelsa" w kontynuacji "Pitbulla" Patryka Vegi, "Pitbull. Nowe porządki". Jak się wraca po kilku latach do tej samej postaci? Oczywiście jestem w filmie o tych parę lat starszy i o dziesięć kilogramów grubszy, choć dziś już nie, bo po zdjęciach schudłem. Sam byłem ciekaw, jak mi się będzie do tego "Gebelsa" wracało, i okazało się, że bez większego bólu. Przecież w człowieku zawsze coś po roli zostaje. Pamiętam, jak przez jeden rok nie kręciliśmy "Świata według Kiepskich". Myślałem: "Boże drogi, jak ja do tego wrócę? Przecież nic nie pamiętam". Wystarczyło, że ubrałem dres, rozczochrałem się, nie dogoliłem, wziąłem tekst do ręki i byłem w domu. I tak też było tutaj, tyle że tym razem mój wątek, jak prawie wszystkie inne, jest pozbawiony prywatności, wyłącznie kryminalny. Patryk Vega jest reżyserem z wizją – świadczą o tym jego filmy kryminalne jak "Służby specjalne" i "Pitbull". Tę wizję bez trudu aktorom przekazuje? Już, kiedy kręciliśmy pierwszego "Pitbulla", byłem zadziwiony jego kunsztem, zwłaszcza że on przecież nie skończył szkoły filmowej. Obejrzał za to pewnie wszystkie filmy, jakie zostały nakręcone i przeczytał wszystkie książki na ich temat. Był tak fantastycznie przygotowany i wiedział, czego chce, że potem zrozumiałem, dlaczego ten jego "Pitbull" był inny od wszystkiego, co wcześniej nakręcono. Patryk nie zwracał po prostu uwagi na pewne zasady, słuszne czy niesłuszne, które wpaja się studentom szkół filmowych – że czegoś nie można zrobić. A kiedy student pyta, dlaczego nie można, najczęściej słyszy w odpowiedzi: "Bo nie". A on robił swoje, przez co przekroczył pewne granice, których wcześniej się nie przekraczało. Kiedyś widziałem w Filharmonii Narodowej portret jej byłego dyrektora Witolda Rowickiego z podpisem, który kierował do młodych dyrygentów: "Nie staraj się zadyrygować lepiej od innych, bo zadyrygujesz gorzej, niż potrafisz". Nie wiem, czy Patryk zna ten cytat, ale fantastycznie go stosuje. Nie stara się reżyserować lepiej od innych, dlatego reżyseruje tak dobrze. Istnieją aktorzy charakterystyczni i niecharakterystyczni. Do której grupy by Pan siebie zaliczył? A do której Pan by mnie zaliczył? Charakterystycznej. Zarówno "Gebels", jak i Ferdynand Kiepski, choć są od siebie tak różni, mają ze sobą wiele wspólnego, pewną "toporność w obyciu". Jestem typem aktora, który nie lubi pokazywać siebie. Zawsze chcę więc być charakterystyczny, bo wydaje mi się, że ja jako Andrzej Grabowski nie jestem zbyt ciekawy. Nie należę do aktorów, którzy całe życie prezentują siebie, i wcale nie mówię, że robią źle. Jeżeli mają ciekawą osobowość, bardzo proszę. Taki był na przykład Gustaw Holoubek, na którego zawsze patrzyło się z ciekawością. Ja staram się ukryć siebie za postacią, którą gram, choć oczywiście czerpię ze swoich doświadczeń, myśli, przeżyć i charakteru; nie jestem jednak ani "Gebelsem", ani Ferdynandem Kiepskim. Ale woli Pan być dokładnie prowadzony przez reżysera, czy raczej mieć wolną rękę? Przyznam, że nie lubię być prowadzony. Jak już dostanę scenariusz, a wolę dostać przed spotkaniem z reżyserem, to mam wtedy pewną propozycję. Staram się w głowie wyświetlić ten film czy spektakl i jeżeli zobaczę siebie w tej roli takim, jakbym chciał zagrać, to już jest z górki. Wymyślić jest zawsze trudniej niż zagrać, co nie znaczy, że granie jest łatwe. Zwłaszcza że w teatrze trzeba się nauczyć wszystkiego na pamięć. Natomiast kiedyś, jeśli nie potrafiłem sobie siebie wyobrazić w danej roli, to sobie podkładałem do tego wyświetlanego w moim mózgu filmu Gene’a Hackmana. I on zwykle potrafił to zagrać [śmiech]. Jak się spotykam z reżyserem, staram się go przekonać do mojej racji. Tylko ten bardzo uparty będzie się upierał przy swoim. Zawsze lepiej, jeśli mu aktor zagra dobrze po swojemu niż źle po "ichniemu". Z Genem Hackmanem nigdy Pan na planie nie pracował, zetknął się Pan za to z innym słynnym amerykańskim aktorem – w "Bożych skrawkach", w których grał Willem Dafoe. Ciekawe spotkanie? Świetne, bo Willem wcale nie zachowywał się jak hollywoodzka gwiazda. W przeciwieństwie do taty Haleya Joela Osmenta: chłopca z "Szóstego zmysłu". Haley przyjechał na plan "Skrawków" razem z ojcem, który dostał nawet w filmie małą rólkę. Aktorem był takim sobie, za to wymagania miał jak największa gwiazda – wydziwiał, narzekał, stwarzał różne problemy. A Willem był po prostu normalnym facetem. Przypomniała mi się właśnie śmieszna historia. Opowiedzieć? Zamieniam się w słuch. Po jednej ze scen w kościele wychodzimy na zewnątrz, mamy przerwę. Patrzę, a tu statyści biegną z notesikami. Odsuwam się, bo przecież biegną do Willema, który zagrał w "Plutonie" i tak dalej. A oni go na bok i do mnie [śmiech]. On się uśmiecha i mówi: "Ty musisz być tu sławny". Jako że to był początek "Kiepskich", zupełny boom, osiem milionów widzów na odcinek, proponuję mu, by jeden z nich obejrzał. Na drugi dzień przychodzi i mówi: "Słuchaj, widziałem. Nic nie rozumiałem, ale się śmiałem. Bo to śmieszne". "Jako najmłodszego to właśnie mnie wysyłano w liceum po papierosy, a na studiach na melinę po wódkę". Będzie kolejna transza "Kiepskich"? A widzi pan, jakie mam włosy? Za kilka dni zaczynam zdjęcia. Nie ma pan po tylu latach dość Ferdynanda? Przeciwnie, bardzo się z nim zżyłem. Na początku, przyznaję, nie znosiłem tego serialu i samej postaci. Kiedy jechałem na plan, czułem się źle. Ale to się zmieniło. Kiedy dziś patrzę na nowe odcinki, to w porównaniu ze starymi jest to niebo a ziemia. Są o wiele lepsze, mają znacznie więcej mówiące scenariusze. Co tu dużo gadać, kręcimy to już siedemnasty rok i kwalifikujemy się do "Księgi rekordów Guinnessa" w kategorii sitcom. Producenci nawet zgłaszali się do Guinnessa, by to uznano za rekord, usłyszeli jednak, że przegrywamy z "Simpsonami". Tyle że to przecież kreskówka. Z tego, co wiem, sprawą zajmują się w tej chwili w Londynie angielscy adwokaci… Lubię ten moment, kiedy przyjeżdżam po pół roku na zdjęcia, wchodzę do hali i widzę mój fotel, w którym siedzę tyle lat, koszulki, sprzęty i meble. Boże drogi, siedemnaście lat w jednym serialu to prawie połowa mojego życia zawodowego, czyli czterdziestu dwóch lat. Wcześnie Pan to życie zaczął, bo studentem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie został jako siedemnastolatek. No tak. Do szkoły podstawowej poszedłem jako sześciolatek, a maturę zdałem w wieku lat siedemnastu. Wszędzie byłem najmłodszy, także w pierwszych latach pracy w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Wydaje mi się, że to zaważyło na tym, że jestem raczej człowiekiem wycofującym się, niż atakującym. Jako najmłodszego to właśnie mnie wysyłano w liceum po papierosy, a na studiach na melinę po wódkę. Coś do załatwienia na mieście? "Andrzej pójdzie". Musiałem się przyzwyczaić do bycia tym drugim. A że nie jestem osobą stworzoną do walki, prawdopodobnie wyglądałem na nieśmiałego. Dotąd czasem bronię tej nieśmiałości, wyglądem "Gebelsa". Robię taką minę, że ludzie wolą nie podchodzić [śmiech]. Foto: Materiały prasowe "Pitbull. Nowe porządki" - kadr z filmu Przyznał Pan kiedyś, że w młodości był tak podobny do Marka Grechuty, iż zdarzało się Panu dawać autografy jako on. Po latach przyznał się Pan do tego Grechucie? Nie, choć spotykałem się z nim czasem. Przychodził na przykład z całym towarzystwem nocą do mojego pokoju służbowego w Teatrze Słowackiego. On siadał w kącie i cicho siedział. Inni w tym czasie sobie krzyczeli. Te autografy nie były aż tak nachalne. Dwie czy trzy dziewczyny z mojego liceum, widząc podobieństwo, chciały, bym się tak podpisał. W pana dorosłym życiu mieszkał Pan zawsze wyłącznie z kobietami, żoną i dwiema córkami. Czy to w jakiś sposób pana sfeminizowało? Powiem więcej – moja druga żona Anita też ma dwie córki... Czyli nie dość, że przez lata mieszkałem w domu, w którym były trzy kobiety, to teraz też w takim mieszkam. Czy sfeminizowało? Człowiek musi z tym trochę walczyć, opierać się, bo jednak natura kobiety jest inna. Broń Boże nie chcę mówić, że zła, po prostu inna. Kobieta inaczej myśli, inaczej patrzy na te same sprawy, więc jeśli facet nie będzie się bronił, a w szczególności facet, który jest aktorem, nic z tego nie wyjdzie. Aktora musi cechować pewność siebie, pewna doza egoizmu i egocentryzmu, inaczej publiczność mu nie uwierzy… Mam nadzieję, że nie zostałem sfeminizowany, nawet jeśli kobiety wiele mogły odcisnąć na mojej naturze. Częściej Pan ustępuje, czy stawia na swoim? Oczywiście powiem, że ustępuję. Ale kobiety powiedzą, że one częściej ulegają. Jedną z pańskich ról, które szczególnie zapadły mi w pamięć, był przeor zakonu w "Służbach specjalnych" Patryka Vegi. Jest Pan osobą wierzącą czy raczej nie po drodze panu z Bogiem? Nie chciałbym się tu źle wyrazić, ale wydaje mi się, że człowiek myślący zawsze ma wątpliwości, szczególnie dotyczące dogmatów wiary, w które trudno czasem uwierzyć. Albo człowiek po prostu chce wierzyć, albo zastanawia się, czy to jest w ogóle możliwe i zaczyna wątpić. Trudno jest mi powiedzieć o sobie, że jestem głęboko wierzący. Nie jestem, ale chcę być, tylko nie zawsze mi się to udaje. Myślę, że wiara jest wielu ludziom potrzebna – na pewno mnie, bo stanowi jakiś punkt odniesienia do życia, szczęścia czy nieszczęścia, które mogło się akurat zdarzyć. Jaki jest Pana stosunek do grzechu? To bardzo ciekawe zagadnienie. Kiedyś rozmawiałem o tym z dominikaninem z Krakowa, profesorem Janem Kłoczowskim. Przyznałem mu się, że nie przyjmuję sakramentu, ponieważ warunkiem dobrej spowiedzi jest prawdziwy żal za grzechy, a ja za pewne grzechy nie żałuję, co będę więc oszukiwał. Wiadomo, o jakie grzechy chodziło. On się tym wyraźnie zasmucił. Dwa dni później spotkałem na ulicy koleżankę, która zwróciła się do mnie takimi słowami. "Andrzej, spotkałam Kłoczowskiego. Nie mam pojęcia, o co mu chodzi, ale kazał ci powiedzieć, że jeśli żałujesz, że nie żałujesz, to już jest dobrze". Fantastyczna furtka, nieprawdaż? Zadaje Pan sobie pytania o sens życia? A co to znaczy "sens życia"? Chodzi o to, by dobrze to życie przeżyć, tyle że dla każdego znaczy to coś innego. Jeden chce być milionerem, drugi mieć troje dzieci, a jeszcze inny zwiedzić świat. Nie ma Pan wrażenia, że żyjemy w coraz bardziej niepewnych czasach? Czasy zawsze są niepewne, zawsze jest ktoś, kto prowadzi gdzieś wojny i się bije. Urodziłem się siedem lat po wojnie, więc w dzieciństwie cały czas żyłem w przeświadczeniu, że zaraz wybuchnie kolejna. Na szczęście tak się nie stało. Nie mogę Pana, który dwukrotnie zasiadał w komitecie poparcia prezydenta Bronisława Komorowskiego, nie zapytać o obecną sytuację polityczną w Polsce. Udzieliłem prezydentowi Komorowskiemu poparcia, czego nie żałuję. Pańskie pytanie jest tak naprawdę wprowadzeniem do zupełnie innej rozmowy, która nie może być pobieżna, a teraz nie mamy już na nią czasu. Możemy się umówić, że jeśli za jakiś czas będzie pan chciał, to ja się z panem spotkam na rozmowę wyłącznie społeczno-polityczną? Oczywiście. W takim razie jesteśmy wstępnie umówieni.
Gdy tankuje na stacji benzynowej, wciela się rolę Gebelsa z „Pitbulla” – nie chce, by ktoś za nim krzyczał: „Ferdek, cho no na browara”. Zaczął nagrywać płyty właśnie dlatego, że nie umie śpiewać. Ma jeden cel: przeżyć życie tak, by „nie chcieć dać sobie w pysk”. „Ja nie mówię, że czasami nie miałem na to ochoty. Miałem” – mówi Andrzej Grabowski. Poniżej przypominamy wywiad Anny Zaleskiej z Andrzejem Grabowskim, kóry ukazał się w „Urodzie Życia” 1/2021. Andrzej Grabowski: „Czasem jesteśmy z siebie dumni, a czasem nie jesteśmy” Andrzej Grabowski: najmniejszy, najmłodszy, ale na pewno nie głupi Anna Zaleska: Cudowne są te obrazki z dzieciństwa w Alwerni, które pan odmalował w swojej autobiografii. Brzmi to tak, jakby pierwsze lata życia spędził pan w raju. Andrzej Grabowski: Wydaje mi się, że – poza skrajnymi przypadkami dorastania w totalnej biedzie czy rodzinie patologicznej – wszyscy wspominamy dzieciństwo jako raj. Nawet jeśli to było dosyć zwyczajne życie z dnia na dzień. I zawsze coś sobie do wspomnień dodajemy. W Alwerni wokół kaplicy rosły dęby. Gdy byłem mały, wydawały mi się najgrubszymi drzewami na świecie. Żadne baobaby w książkach do geografii nie mogły się z nimi równać, to były dla mnie cienkie drzewka. Teraz przyjeżdżam do Alwerni, dęby są o 60 lat starsze, i widzę, że one wcale takie grube nie są. Idealizujemy dzieciństwo i miejsce, w którym spędzaliśmy pierwsze lata życia. Nawet potomkowie zesłańców syberyjskich, wychowywani w warunkach ekstremalnie trudnych – głód, zimno, choroby, śmierć – gdy już jako repatrianci przyjechali do Polski, często wakacje spędzali na Syberii. To też wynika z takiej faustowskiej tęsknoty za młodością. Ale może też za prostszym życiem? Czasy były wtedy prostsze, komunikacja między ludźmi była prostsza. Gdy byłem dzieckiem, u nas nawet jeszcze nie było telewizji. Pierwszy raz zobaczyłem telewizor, mając może 10 lat, gdy rodzice zabrali mnie do państwa doktorostwa. Idąc tam, myślałem, że zobaczę coś, co przypomina kino objazdowe, które przyjeżdżało do naszego miasteczka – projektor będzie rzucał film na ścianę. A tu widzę duży drewniany przedmiot z małym szarym okienkiem, w którym nagle pokazują się jakieś zamglone czarno-białe obrazki. Jako mały chłopiec codziennie wstawał pan o szóstej rano i biegł do kościoła służyć do mszy. Nie buntował się pan przeciwko temu? Alwernia liczyła 500 dusz – tak się wtedy mówiło – i wszyscy chodzili do kościoła. Kościół był wtedy dla ludzi ostoją, a księża i zakonnicy to byli fantastyczni ludzie. Wiarę traktowało się jak coś naturalnego, podobnie jak wiosnę, lato, jesień i zimę. Wszyscy chłopcy chodzili na nabożeństwa i służyli do mszy, wszystkie dziewczynki podczas procesji sypały kwiatki, kobiety nosiły feretrony, a mężczyźni chorągwie. Różnica między ministrantami była tylko taka, że jedni potrafili się nauczyć ministrantury po łacinie, a inni nie. I ci, którzy potrafili, byli wyróżniani. Ja potrafiłem. Czytaj też: Andrzej Grabowski: „Czasem jesteśmy z siebie dumni, a czasem nie jesteśmy” Ale raczej nie wiódł pan życia początkującego świętego. Trochę pan łobuzował. Proszę pani, święty Franciszek był wielkim birbantem, zanim został świętym i zaczął rozmawiać z ptakami. Święty Hieronim chyba też nie bez podstaw ukuł słynną maksymę: „Trzeba ciało karcić, żeby nie grzeszyło”. Różne drogi prowadzą do świętości. Gdy był pan młody, à propos szóstego przykazania pewien ksiądz powiedział, że jeśli pan „żałuje, że nie żałuje, to już jest dobrze”. To jest fantastyczne zdanie! Pamiętam, jak powtórzyłem je innemu młodemu księdzu, który w Watykanie pełnił swoją posługę. Ależ on mi dziękował! Mówił: „Panie Andrzeju, jak ja wrócę do Watykanu i powiem to moim kolegom, będą bardzo szczęśliwi”. Co miał na myśli, nie wiem. Może to również łączy się z birbanctwem świętego Franciszka? W liceum usłyszał pan kiedyś o sobie: „najmniejszy, najmłodszy, najgłupszy”. Wydawałoby się, że taka pozycja w okresie nastoletnim może wpędzić chłopaka w kompleksy i tak niskie poczucie własnej wartości, że do końca życia się z tego nie wygrzebie. Pan się wygrzebał. Wiedziałem, że jestem najmłodszy, najmniejszy, najsłabszy, ale nigdy nie myślałem o sobie, że jestem najgłupszy. Mimo że bywałem tak traktowany. Kiedyś kolega, któremu się pochwaliłem, że mamy takie same zegarki, odpowiedział: „Może, ale różnica między nami jest taka, że ty jesteś głupi, a ja nie”. Bardzo mnie to zabolało. Z bycia najmłodszym, najmniejszym i najsłabszym wyrasta się jednak, tylko może z głupoty się nie wyrasta. Nadal mam wiele kompleksów. Ale właśnie z tego powodu ciągle walczę o to, by mieć o sobie lepsze mniemanie, nigdy nie bałem się nowych wyzwań. Wiedząc, że nie umiem śpiewać, że mam chrapliwy, trochę barani głos i nie mam idealnego słuchu ani doskonałego poczucia rytmu, zdecydowałem się śpiewać. Właśnie wydaję czwartą płytę solową, a to się przecież czasem nie udaje nawet świetnym wokalistom. Raz Ferdek, raz Gebels Śpiewanie jest po to, by pokazać tę drugą, refleksyjną, sentymentalną część swojej natury? A może to pierwsza, a nie druga? Ja bardzo lubię wesołą stronę mojej natury, ale ta sentymentalna, refleksyjna, jest chyba bardziej prawdziwa. Moja mama często mówiła, że Andrzej to taki miłośnik. Nie boję się zrobić monodramu z poezją Jesienina, którego uwielbiam. Nie boję się mówić wierszy sentymentalnych i uronić przy tym łzy. Może w moim śpiewie – o ile to można nazwać śpiewem – ludzie doceniają to, że nie jest doskonały? Nigdy nie bałem się ryzyka. Choć nie jestem krytykiem literackim, przez rok razem z Agnieszką Wolny-Hamkało prowadziłem w telewizji „Hurtownię książek”. Gdy dostałem tę propozycję, bardzo się ucieszyłem, że może gdy ludzie zobaczą mnie w programie o literaturze, to przestaną myśleć o mnie jako o Ferdynandzie Kiepskim. To jest kompleks? To mój duży kompleks od 21 lat – że przez bardzo wielu ludzi jestem traktowany jak Ferdek Kiepski. Bezrobotny alkoholik, leń, wciąż powtarzający, że w tym kraju nie ma dla niego pracy. Choć pewnie też jakoś inteligentny, skoro potrafi tak się w życiu ustawić, by się nie narobić, a zarobić. Przyjęcie roli Ferdynanda Kiepskiego – który zresztą na początku miał nazywać się Ludwik – też było ryzykowne. Wiedziałem, że mogę wpaść do szuflady „aktor jednej roli”. Potem nie bałem się zagrać Gebelsa w „Pitbullu”, choć ludzie pukali się w głowę: „Ty, Ferdek, będziesz grał taką postać?”. Nie boję się wyzwań, które rzekomo do mnie nie pasują. Początkowo chciał pan być nie tyle aktorem, co studentem szkoły teatralnej. Co tak fajnego było w życiu studenta aktorstwa? Byłem bardzo niedojrzałym młodym człowiekiem. Zdałem maturę w wieku 17 lat, wychowywałem się w cieplarnianych warunkach alwernijskiej inteligencji. I z tych cieplarnianych warunków ja, młody gówniarz, poszedłem do szkoły teatralnej, kierując się tym, że były tam ładne dziewczyny i fajni chłopcy. No bo byli! Wyobraża sobie pani młodego, 21-letniego Mariana Dziędziela? Cud-miód! Przystojny, fajny chłopak! Jurek Trela, Halinka Wyrodek, która potem w Piwnicy pod Baranami śpiewała „Ta nasza młodość”, Ula Popiel, Januszek Szydłowski… Byli też seniorzy rezydenci. Pan Lupke, lwowiak, który udzielał nam życiowych rad i opowiadał anegdoty sprzed wojny. Hrabina Madeyska, która podkochiwała się w Mańku Dziędzielu. To było coś fantastycznego! A samo aktorstwo wydawało mi się niezmiernie proste. No bo jaka to trudność nauczyć się na pamięć wiersza i go powiedzieć? Albo przedmiot: dykcja. Cóż w tym trudnego? Trzeba tylko wyraźnie mówić. Tak wtedy myślałem. Czytaj także: „Było mi ciężko”... Anna Tomaszewska ujawnia kulisy rozpadu małżeństwa z Andrzejem Grabowskim Teraz co pan myśli o aktorstwie? Ten zawód czasami sprawia mi przyjemność, chociaż też bardzo męczy. Tylko człowiek, który nigdy nie doświadczył bycia na planie filmowym czy codziennego próbowania i codziennego grania w teatrze, może mówić: „E, co wy tam, powygłupiacie się, powygłupiacie, taka to robota”. Granie w sitcomie, czyli komedii sytuacyjnej, też jest bardzo trudne. Nawet aktorzy nie zdają sobie z tego sprawy. Czasami słyszę: „A co ty tam w tych Kiepskich, powygłupiasz się i tyle”. Odpowiadam: „Chodź, załatwię ci jakąś rólkę, to się przekonasz, czy to takie śmieszne”. Nikt, kto się wygłupia przed kamerą, nie będzie zabawny na ekranie. Jest takie słynne powiedzenie: śmiech na planie, płacz na ekranie. Tak zawodowo, to spotkanie z Bogusławem Schaefferem było najważniejsze w pana życiu? Było bardzo ważne. Z Bogusławem Schaefferem i z moim bratem Mikołajem, który jego sztuki reżyserował. Gdybym spotkał tylko Schaeffera, mogłoby z tego nic nie wyniknąć oprócz podziwu dla wspaniałego człowieka, wspaniałego kompozytora, wspaniałego teoretyka muzyki i wspaniałego dramaturga. Dzięki Mikołajowi grałem w „Scenariuszu dla trzech aktorów” i w „Kwartecie dla czterech aktorów” i bardzo dużo się nauczyłem. W tym zawodzie człowiek cały czas się uczy. Doświadczenie bierze się z doświadczania. Przez 46 lat zagrało się tyle ról, że dostając kolejną, nawet nieświadomie troszkę bierze się z tej, troszkę z tamtej. Czerpie się z kopalni, którą posiada się w swoich szarych komórkach. Fot. Bartek Wieczorek/LAF AM Zdarza się panu w prywatnym życiu wykorzystać umiejętności aktorskie i coś zagrać, coś udać? Aktorzy robią takie rzeczy? Nie wiem, może robią. Ale jeśli mówię, że ja tego nie robię, to tak, jakbym mówił o sobie, że jestem szlachetny, uczciwy. Nie, naprawdę nie potrafię. Z jednym wyjątkiem – gdy tankuję na stacji benzynowej, to gram, że jestem groźny jak Gebels z „Pittbulla”, żeby mnie nikt nie zaczepił i nie krzyknął: „Ferdek, kurna, cho no na browara”, bo to doprowadza mnie do szału. Robię więc minę zaciętego Gebelsa, żeby troszeczkę się bali do mnie podejść. I to działa? Czasem tak, czasem nie. Zdarza się, że stoję w kolejce do baru po pomidorową z ryżem, obok dwóch facetów, i nagle jeden do drugiego krzyczy: „Ty, kurde, zobacz, ty, zobacz, kto tam stoi, zobacz. Ty, weźże aparat, to ja se stanę koło niego i zrobisz mi zdjęcie”. Nawet się mnie nie spyta! Czuję się wtedy jak dąb Bartek: „Ty, czekaj, tu jest dąb Bartek, to ja se stanę obok niego, a ty mi zrób zdjęcie”. Mówię więc: „A może by pan zapytał?”. „Co pan, panie, ja z tym panem, co za panem stoi, chciałem se zdjęcie zrobić”. Jeżeli takie sytuacje zdarzają się często, to mnie wyprowadza z równowagi. Ludzie traktują mnie jak Ferdka, jak kumpla. „Kurde, Ferdek, cześć, jak się masz, chłopie. Co tam u babki słychać?”. I co ja mam na to odpowiedzieć? A pan lubi Ferdka, czy to taka relacja love – hate? Lubię. Długo nie lubiłem go grać, ale grałem, bo po pierwsze, to mój zawód, a nie hobby, po drugie, miałem podpisaną umowę, a po trzecie, co by powiedzieli moi koledzy, gdybym oświadczył po paru odcinkach: „Wiecie co, mnie się to nie podoba, nie będę grał”. Zapytaliby: „To czemu się w ogóle decydowałeś? Czy wiesz, że pozbawiasz nas pracy?”. A w serialu pracują nie tylko ci, których widać na ekranie. Aktorzy to jedna dziesiąta zespołu. Reszta to producenci, asystenci, kierowcy, pracownicy biura, ludzie zatrudnieni w hotelach, ci, którzy robią posiłki… To jest przemysł! I co, nagle powiem: „Rezygnuję, bo mnie się nie podoba”? Zresztą ja w końcu Ferdka polubiłem. Gdy przyjeżdżam teraz grać w Kiepskich, to czuję się tak, jakbym przyjechał do swojego drugiego domu. Wkładam te moje spodnie, te podkoszulki, siadam na tym samym fotelu od 20 lat, na ścianie oglądam te same obrazki, leżę z tą samą żoną, rozmawiam z tymi samymi sąsiadami… Niestety, ostatnio tragedia się stała, bo jeden sąsiad odszedł… Dariusz Gnatowski. Po tylu latach pracy musieli panowie bardzo się zaprzyjaźnić. Tak, Darek był nie tylko świetnym aktorem, ale fantastycznym człowiekiem i kolegą. Dobry, dowcipny, bardzo lubiany, bezkonfliktowy. Z tymi wszystkimi ludźmi jestem bardzo zżyty, dobrze się czuję na planie Kiepskich. Oczywiście jedne scenariusze mi się bardziej podobają, inne mniej, niektóre wcale. Ale przecież ja jestem wynajętym człowiekiem, mam zagrać to, co mi dadzą do grania. Chociaż czasami się buntuję i coś tam zostaje zmienione. Trzeba też powiedzieć, że Ferdynand Kiepski ma pewne zasługi w popularyzacji teatru. Całe wycieczki szkolne przyjeżdżały do teatru zobaczyć Ferdka na żywo i chcąc nie chcąc, oglądały „Chorego z urojenia” Moliera. No tak. Pewnie też niektórzy, idąc na monodram „Spowiedź chuligana”, spodziewają się, że Ferdek będzie takie jaja dawał, że buty im spadną. Ferdek chuligan będzie się spowiadał z tego, co on w życiu nawyprawiał. A tu nagle słyszą poezję Sergiusza Jesienina: „Pójdę jak szary brat zakonny albo włóczęga lnianowłosy…”. Z tego też jest pewna korzyść, bo ktoś, idąc na Ferdka, nagle poznał wielkiego rosyjskiego poetę. I jeszcze dowiedział się, że ten Ferdek to nie jest Ferdek, tylko aktor, który nazywa się Andrzej Grabowski. Czytaj także: Andrzej Grabowski szczerze o stanie swojego zdrowia Swoją autobiografię kończy pan niezwykle wzruszającym listem do przyjaciela Jana Nowickiego. To bardzo ważna przyjaźń w moim życiu. Bardzo ważny człowiek. Wiele się od niego nauczyłem, wiele jego cnót naśladowałem i wiele jego niecnót. Muszę powiedzieć, że zarówno te cnoty, jak i niecnoty sprawiły mi bardzo dużą przyjemność. Mówi pan, że żaden z was nie wstydzi się pochodzenia z prowincji, bo „kręgosłup prostej wiochy” to cenny skarb. Z czego zbudowany jest taki „kręgosłup prostej wiochy”? Kości tego kręgosłupa są twardsze, bo myśmy mieli trudniej. Dojeżdżając do liceum w Chrzanowie, przez cztery lata wstawałem piętnaście po piątej, szedłem półtora kilometra przez las z olbrzymiej góry na stację kolejową, potem jechałem zatłoczonym pociągiem ciągniętym przez parowóz, do domu wracałem koło czwartej, znowu półtora kilometra przez las, tylko teraz pod górę. Często jak rano wychodziłem, było ciemno i jak wracałem, też było ciemno. Ale nie krzywdowałem sobie, nie płakałem w związku z tym, że tak jest. Wiedziałem, że wszyscy z Alwerni, którzy się uczą, dojeżdżają do szkoły średniej pociągiem. Uważałem, że to normalne. Normalne było to, że muszę wstać piętnaście po piątej, normalne było to, że muszę pomóc tacie rąbać drewno, normalne było to, że muszę wziąć wiaderko i przynieść węgiel z komórki, normalne było to, że muszę odśnieżyć. Nasze kręgosłupy były twardsze, bo częściej los starał się nas zgiąć. A myśmy się jednak prostowali. Janek Nowicki to wybitnie inteligenty facet, dowcipny, umiejący zauważać wokół siebie to, co złe, i to, co dobre; to, co powinien wykorzystywać, i to, co powinien odrzucać. Mam nadzieję, że ja też to potrafiłem, choć może nie w tak olbrzymiej części jak Jasiek. Doświadczenie czyni mistrza. A myśmy byli doświadczani. Sukces nie był najważniejszy „Znajdę w życiu jeszcze coś fajnego, znajdę jeszcze w życiu coś pięknego, muszę jeszcze w to uwierzyć, życie moje, będziemy się mierzyć” – to pana tekst do piosenki „Szaławiła”. Z czym jeszcze chciałby pan się zmierzyć? Nigdy nie wyznaczałem sobie celów. Jedynym moim celem w życiu jest… Okropnie tak mówić, bo to tak, jakbym chciał ogłosić: „Ludzie, posłuchajcie, jaki jestem szlachetny!”. Nie, jestem normalny, jak każdy. Raz szlachetny, raz mniej szlachetny. Ale naprawdę moim celem w życiu nie było osiągnięcie sukcesu, zrobienie kariery, posiadanie dóbr materialnych. Owszem, przyszło jedno i drugie, choć pewnie nie w takim stopniu, jak niektórzy sobie wyobrażają. Ale obrażałbym Pana Boga, gdybym narzekał. Więc co było tym jedynym celem? Jedynym moim celem było przeżywać życie tak, żebym nie chciał sobie dać w pysk. Ja nie mówię, że czasami nie miałem na to ochoty. Miałem. Do dziś pamiętam coś, czego żałuję i będę żałował do końca życia. Gdy byłem dzieckiem, u nas w domu paliło się węglem, a popiół był wyrzucany na podwórko. I raz do roku, na wiosnę, trzeba było ten popiół wywieźć. Robił to zwykle wynajęty człowiek. Kiedyś przyjechał pan Jochymek furą z końmi. I pan Jochymek, mój tata i ja ładowaliśmy we trzech popiół na furmankę. Pan Jochymek, bardzo miły, prosty człowiek, zobaczył coś, co mama wyrzuciła do śmieci – szklaną kurę, która się otwierała i pełniła funkcję cukiernicy. Mamie się nie podobała, uznała, że jest odpustowa. A pan Jochymek ją zobaczył i zapytał, czy może sobie wziąć, bo „to takie piękne, a państwo wyrzuciliście”. Tata uśmiechnął się zadowolony, że może panu Jochymkowi sprawić przyjemność, i mówi: „Pewnie, niech pan to bierze”. Pan Jochymek położył to sobie w rogu furmanki na popiele. A ja – nie wiem, co się we mnie wtedy obudziło – ja tak rzuciłem łopatą, że tę kurę rozbiłem. I wtedy zobaczyłem wzrok mojego taty. On wiedział, że zrobiłem to złośliwie. Dlaczego właściwie? Coś mnie podkusiło. Może mnie ta kura też się podobała? Może uważałem, że ona powinna być u nas w domu, bo to nasza kura, a nie pana Jochymka? Ojciec coś zaczął mówić, że mu przykro. Pan Jochymek: „Nie, no nic się nie stało”. Ale ja do końca życia będę pamiętał wzrok mojego ojca, który popatrzył na mnie, jakby chciał powiedzieć: „Synu, cóżeś ty uczynił?”. Coś okropnego! Rzecz niby błaha, nikomu wielkiej krzywdy nie zrobiłem. A do dzisiaj to pamiętam. Więc jedynym moim celem w życiu jest nie krzywdzić ludzi. Nie zawsze się udaje. Czasem krzywdzimy, nawet o tym nie wiedząc. Bo popatrzymy jakimś wzrokiem nie takim, bo mając gorszy humor, nie odpowiemy na dzień dobry, bo kogoś nie zauważymy, nieświadomie nieładnie postąpimy. W każdym człowieku jest i bardzo dużo dobra, i bardzo dużo zła. Ale mamy rozum i wolną wolę. Jeśli posługujemy się rozumem, jeśli rozum kieruje naszą wolną wolą, to życie przeżywamy jako tako. Fot. Bartek Wieczorek/LAF AM
andrzej grabowski jest dobrze tekst